Kliknij tutaj --> 🐺 ślepnąc od świateł chopin
ŚLEPNĄC OD ŚWIATEŁ | graphics set. Monika Ziobro. 5 74. Logo Design for OD Advertising Boutique. Dalia Alnahari. 0 36. Save . OD GREETING CARD EASTER. Mohamed
Eklektyczny oryginalny soundtrack nowego polskiego serialu HBO „Ślepnąc od świateł”, który opracował reżyser Krzysztof Skonieczny: polski i zagraniczny hip h
Najlepsze sceny Ślepnąc od światełźródło: Ślepnąc od świateł – polski serial telewizyjny, stworzony przez Krzysztofa Skoniecznego i Jakuba Żulczyka, wyproduk
Wyniki wyszukiwania frazy: ślepnąc od świateł. Strona 10 z 666. Nutka67 Wiersz 2 kwietnia 2010 roku, godz. 2:13 7,9°C Od nowa Gdzieś w zamyśleniu odpłynęłam
Songs collected from several other OST playlist for this TV-programme. I removed duplicates, picked my preferred version at the duplicates and ordered all so
Je Cherche Le Meilleur Site De Rencontre. Skoniecznego kojarzycie pewnie jako reżysera niezależnych filmów (Hardkor Disko) i pokręconych teledysków (Chleb od Mister D). Przez ostatnie lata pracował jako reżyser, współscenarzysta, jeden z autorów soundtracku, konsultant i pewnie wiele, wiele więcej przy serialu Ślepnąc od świateł, oryginalnej produkcji HBO Polska, na podstawie powieści Jakuba Żulczyka. A tak to się zaczęło: Spotkałem się z Kubą Żulczykiem na imprezie. Akurat tego samego dnia zobaczył mój debiut fabularny Hardkor Disko. Przez cały film zastanawiał się, jak zrobiłbym to, co on teraz pisze. Rzeczywistość, którą zobaczył w moim filmie, wydała mu się koherentna z nową powieścią. Wtedy rzucił mi zaledwie hasło, że to tydzień z życia dilera kokainy w Warszawie w okresie Świąt Bożego Narodzenia i się wtedy zajęty projektem science fiction, nad którym zresztą nadal pracuję, więc powiedziałem, żeby odezwał się za jakiś czas. W międzyczasie również pod wpływem Hardkor Disko, pojawiła się na mojej drodze niezastąpiona Iza Łopuch z HBO i zaproponowała, żebym rozwinął coś u nich od zera. To wszystko idealnie się złożyło, więc mówię do Kuby: wysyłaj. Przeczytałem dosłownie dwa akapity jego powieści i od razu wiedziałem, że chcę i wręcz muszę to zrobić. Bo to rzeczywistość, świat, energia, którą znam, opowieść, którą bardzo czuję - wspomina Skonieczny. Jakub Żulczyk pisał swoją powieść z myślą, że w przyszłości powstanie na jej podstawie serial. Jeszcze wtedy chyba nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielka będzie to produkcja. A napisana przez Żulczyka historia aż prosi się o przeniesienie na język innych sztuk. To historia uniwersalna. Akcja serialu mogłaby rozegrać się w każdym innym dużym mieście w innym kraju. Pojawiają się w nim hybrydy różnych postaci, archetypy bohaterów, których można spotkać w każdej światowej metropolii. Chodziło o autentyzm i różnorodność, bo wraz z Kubą, poruszamy się po wszystkich zakamarkach Warszawy, taką ma klientelę, a tym samym dostęp do tych wszystkich barwnych osób i intrygujących miejsc. Stąd autentyzm i wiarygodność w pełnej rozpiętości - mówi nam Skonieczny. Ostateczny scenariusz serialu różni się oczywiście względem pierwowzoru. Najważniejszą zmianą zdaje się być rozciągnięcie czasu akcji z 6 do 7 dni. Główny bohater, Kuba, ma właśnie tyle czasu do swojego upragnionego wyjazdu. Warszawskiemu dilerowi trudno jest jednak pozamykać wszystkie sprawy w tak krótkim czasie. Na swojej drodze spotyka całą masę kolorowych postaci. Bohaterowie Ślepnąc od świateł mają swoje wyjątkowe historie i atrybuty, takie jak charakterystyczne słownictwo czy melodie, które im towarzyszą. Muzyka w serialu, podobnie jak w moim debiucie, pracuje jak pieśń chóru w tragedii greckiej - uprzedza fakty, dopowiada i komentuje zdarzenia dziejące się na ekranie. Postaci mają swoje songi, poszczególne odcinki kończą konkretne utwory, stanowiąc pewien rodzaj cliffhanger'a albo syntezę danego odcinka. To thriller neo-noir, tak go sobie nazywam, natomiast bawię się różnymi gatunkami. Serial jest dzięki temu synkretyczny: mamy w nim kino sensacyjne, tragikomedię, dramat psychologiczny, mamy elementy horroru czy nawet fantasy, a także sporo prawilnego kryminału - mówi Skonieczny. Na ścieżce dźwiękowej, oprócz utworów powstałych specjalnie na potrzeby serialu, słyszymy też kawałki z repertuaru Zamilskiej, duetu Pro8l3m czy zespołu Maanam. A także kawałki Pioruna - rapera, w którego wciela się sam Skonieczny. Reżyser wyjaśnia: Muzyka w serialu składa się z czterech komponentów. Pierwszy to Marcin Masecki. Przyśnił mi się pewnego razu, dał mi płytę z nokturnami Chopina w swojej interpretacji, a ja w tym śnie przekazałem ją głównemu bohaterowi. Marcin zrobił później to samo w rzeczywistości, co więcej - nagrał autorskie nokturny komponując niejako płytę do głowy Kuby. Drugi to syntezator modularny i Tomek „Mirt” Barański - muzyka bardzo awangardowa, abstrakcyjne i mroczne fragmenty, w których pobrzmiewają ejtisy. Trzeci to mój sound designer Bartez Putkiewicz, który stworzył tła i atmosfery dźwiękowe z rdzenia muzyki eksperymentalnej, a czwarty to opracowany przeze mnie soundtrack. Bardzo eklektyczny - od klasyki, poprzez muzykę gitarową, polski blues, punk rock z lat 80., polski i zagraniczny hip hop, elektronika, mroczne techno, aż do Maanamu i tanga argentyńskiego z lat 30, które przetłumaczyliśmy i nagraliśmy specjalnie do serialu. Jest więcej tego typu niespodzianek. Do tego dużo współczesnej muzyki, a także follow-upy do lat 90., 2000. Jeśli już ogląda seriale, to te wyjątkowe. Skonieczny podkreśla niemal na każdym kroku, że Ślepnąc od świateł, choć formalnie jest serialem, to należy traktować go jak film. Szczerze mówiąc nie oglądam dużo seriali, ale na przykład pierwszy sezon True Detective jest dla mnie arcydziełem. Nie wiedziałem, że jest tylko osiem odcinków, założyłem, że będzie ich więcej. Gdy dotarłem do końca, krzyczałem jak dziecko, któremu matka odłączyła prąd w trakcie finałowej bitwy w World of Warcraft. Życzę sobie, żeby tak było ze Ślepnąc od świateł, żeby uderzyło widzów jak mieszanka alkoholu i kokainy. Żeby na koniec widz przeżył katharsis. Od współpracowników Krzysztofa Skoniecznego dowiedziałam się, że to twórca niezwykle rzetelny, zawsze świetnie przygotowany i świadomy tego, czego oczekuje od innych. Te opinie to nie kurtuazja, grzeczność czy włażenie w tyłek. Tak jest naprawdę. Na Ślepnąc od świateł Skonieczny przeznaczył 4 lata swojego życia. Nie dziwi zatem tak wielkie zaangażowanie. Mieliśmy bardzo intensywne przygotowania do każdej roli. Coś, co powinno być standardem i normą przynajmniej w moim idealnym świecie, więc sam do tego dążę. Roboczo nazywam sobie jakość, nad którą pracowaliśmy z aktorami takim francuskim graniem. To jest bardzo mocna ekspresja, połączona z głębokim wejściem we własne biografie, syntezą bagażu doświadczeń, co mam nadzieję skutkuje wiarygodnym wypluciem ogromnej, wewnętrznej prawdy i wielu sprzecznych emocji i motywacji, z których skonstruowane są te postacie. Zapewniam, że po obejrzeniu Ślepnąc od świateł będziecie zachwycać się grą wielu aktorów. Jednak to odtwórca głównej roli jest numerem jeden. Raper Kamil Nożyński zadebiutował jako aktor u Skoniecznego i to tak świetną, wyważoną rolą. Zestawienie jego osoby z doświadczonymi w fachu aktorami nie sprawia, że wypada on jak świeżak. Wręcz przeciwnie - podkreśla to wyjątkowość jego bohatera. To, że to właśnie on, mimo swojego zagubienia, jest najbardziej normalnym i zdrowym elementem tej psychodelicznej układanki. Kamil jest naturszczykiem, jest w kontrze do całego aktorskiego świata. Zrobiłem mu przyśpieszoną i intensywną szkołę aktorską. Nasiąkał tą postacią wraz z procesem twórczym i realizacją zdjęć do serialu, później jego postać pogłębiałem i uwypuklałem na montażu. W pracy zderzyłem go z moimi obsadowymi marzeniami, niesamowitymi maszynami teatralnymi i filmowymi, osobowościami, które potrafią zsyntetyzować swoją biografię i bagaż doświadczeń w czymś tak kreacyjnym jak ich role. Mam tu na myśli szczególnie Jana Frycza, Martę Malikowską, Krzysia Zarzeckiego, Janusza Chabiora, Roberta Więckiewicza, Ewę Skibińską i wielu innych wspaniałych aktorów. Do tego na dokładkę Cezary Pazura, który jest dla mnie absolutnym mi na tym, żeby stworzyć taki organiczny, jazzujący ensemble, który będzie wygrywał tę scenariuszową partyturę i ze sobą stroił, który będzie siebie wzajemnie słuchał, napędzał, nakręcał i odbijał się w lustrze głównego bohatera, a z kolei główny bohater był wciągany sukcesywnie w tę ich rzeczywistość, świat barwnych straceńców, korowód miejski, który tańczy wokół niego i wokół jego kokainy swoisty danse macabre. I wciąga go w miejskie bagno jeszcze bardziej niczym w ruchomych piaskach. To Miasto-labirynt. Miasto-pułapka, które pożera każdego - komentuje Skonieczny. Ślepnąc od świateł - premiera Serial Ślepnąc od świateł obejrzycie dzisiaj w HBO o 22:00. Wyemitowany zostanie pierwszy odcinek, a kolejne będą ukazywały się co tydzień. Od dziś w HBO GO możesz obejrzeć już cały 1. zdjęć Krzysztofa Skoniecznego jest Jacek Piątek.
Obraz Skoniecznego ma tę wspaniałą cechę, obecną w serialach z najwyższej półki, że nie opowiada tylko historii, ale za jej pomocą stara się nakreślić obraz naszych czasów. Mamy zatem różne kategorie osób, przychodzących do Kuby po białą śmierć – hipsterskich wegan, bananowych dzieciaków, imprezowiczów z pracą, której nie mogliby zrozumieć nasi dziadkowie, raperów, polityków, a także ogólnie pojęty establishment kulturalny. Każdy z tych archetypów posiada konkretną cechę zawodu życiowego. Kokaina występuje tutaj jako chwilowe uśmierzenie bólu egzystencjalnego, aczkolwiek należałoby interpretować schematyzowane postacie w odcięciu od niej. Innymi słowy, jak nieszczęśliwi byliby, gdyby akurat nie dostali działki, czyli co powoduje nimi, że w ogóle tego rodzaju znieczulenia potrzebują. Głównym mianownikiem, łączącym te postaci jest marazm tego lub innego rodzaju. Łączy się od nierozerwalnie z zawodem tą czy inną ideologią, co prowadzi ich do niemożliwości wydostania się z wytartych bohaterowie „Ślepnąc od świateł” znajdują w kokainie element wyostrzenia zastanej rzeczywistości, która zawodzi i w jakiś sposób zbudowanie jej na nowym kłamstwie. Kwestie przetrwania nie mają jednak dla nich żadnego znaczenia, są względnie ustawieni, perspektywiczni, przetrwał w nich jedynie ból natury egzystencjalnej. I jest to jak najbardziej zgodne z tym, co dzieje się w Polsce, czyli zawód związany ze zwróceniem się ku Zachodowi z całym jego kapitalizmem i progresywnością, która jednak nie jest w stanie zaspokoić „lęku i drżenia” obecnego w człowieku. Potrzebne jest coś nieustannie świeżego, żeby nadać kolorów zastanej rzeczywistości. Tym właśnie jest kokaina lub, w innym ujęciu, nowa ideologia, nawet gdy oparta na kłamstwie lub niedookreśleniu, atrakcyjna ze względu na świeżość ukazania codzienności i nadania znaczeniu kwestiom, które wydają się tego znaczenia nie posiadać. Wystarczy spojrzeć na ruchy nacjonalistyczne. Każdy z nich, oparty jest na niedookreślonych imponderabiliach, które wyostrzają potencjalnemu członkowi tych ideologii świat zastany. Nijaki marmur na ścianach nie jest już tylko marmurem, ale częścią modernizującej się Polski. Pseudokibice nie są tylko grupą agresywnych mężczyzn, ale młodymi patriotami wyrażającymi swój polityczny sprzeciw przeciwko Innemu. Skonieczny wykorzystuje kokainę jako ideologię tabula rasa, na której każdy może zapisać cokolwiek chce, jednocześnie pokazując, jak zbliżone jest pragnienie doprowadzające ludzi do różnych wniosków. Jak w zbliżony sposób jesteśmy zawiedzeni naszym stanem doczesnym i jak, mimo różnic, jesteśmy w tym któremu udaje się uniknąć tego poczucia zawodu, jest Dario, główny antagonista serii. Dario jest bohaterem prawie nietzscheańskim, przykładem tego, co zdarzyłoby się, gdyby postawę filozofii życia doprowadzić do ekstremum. Zanurzony w teraźniejszości, nie przywiązuje wagi do tego, co moralne lub obyczajne i nawet gdy pada, zachowuje konsekwencję, która zawsze wydaje się opłacać. Jako mistrz marionetek, w genialnej roli Frycza, panuje nad każdą sytuacją. Jest wyjątkowo podobny do anarchizującego Jokera z trylogii Nolana z tą różnicą, że jego celem nie jest udowodnienie fałszywości „posągowości” i wdrożenie anarchii jako jedynego sprawiedliwego systemu bez kompromisów, ale zdobycie władzy i stworzenie struktury. Choć tak dalekie w swoich celach, postacie te są bardzo podobne w sposobie ich realizacji. To właśnie nietzscheański aspekt Jokera i Daria, odrzucić odgórną moralność, a następnie stworzyć lepszą z punktu widzenia własnego solipsyzmu. I choć amoralność nie równa się immoralności, może do niej doprowadzić. W przypadku Jokera, jego plan skończył się niepowodzeniem ze względu na istnienie innego nadczłowieka, jego antytezy, aczkolwiek zdaje się, że Dario ostatecznie zwycięża. Można powiedzieć, że jego dążenie do stworzenia struktury ostatecznie mu się opłaciło, gdyż mierzył się tylko z innymi, proklamującymi inne struktury, nieporzucenie tych struktur w ciekawym tropem jest motyw potopu. Jest on na tyle interesujący, że proklamuje go przeprowadzający nas przez zaćpaną Warszawę Wergiliusz-Kuba. Zgodnie z Biblią, potop miał być Dies irae, mściwego Boga, karzącego ludzkość za grzechy, by zbudować na nowy, lepszy świat. W tym przypadku Kubę należałoby potraktować jako Adama tęskniącego za rajskim ogrodem, którego egzemplifikacją jest Argentyna, Niestety, rajski ogród skażony jest grzechem, gdyż to właśnie stamtąd pochodzi biała śmierć. Jeszcze wyrazistsza niemożliwość usunięcia przez symbolicznego Adama pierwotnego grzechu wynika z tego, że wprowadzając ów grzech do świata, usposobił do życia inną omnipotencję uosabianą przez Daria. W jednej z onirycznych scen Kuby pojawia się postać Daria. Na niemą prośbę głównego bohatera o zniszczenie tego świata, odpowiada, iż potop jest już nieopłacalny. Postać Szatana-Daria przejmuje poprzez odpowiednie korekty władzę na ziemi, dzięki zwycięstwu w walce z Bogiem i skłonieniu człowieka do ponownego popełnienia grzechu. Sugerują to również obrazy czarnych macek, które są, podobnie jak w Mother! Aronowsky’ego, czarnym, bijącym sercem świata, czy też miasta, karmiącym się każdą możliwą do interpretacji jest dużo więcej, szkatułkowośćtej produkcji zakłada tysiące dróg, którymi można podążać. W tym właśnie tkwi siła tworu Skoniecznego. Świat przedstawiony jest spójny, uderza swoją prawdziwością. Nawet gdy postacie robią coś kompletnie idiotycznego, wynika to z określonej cechy lub okoliczności. Świat przedstawiony wydaje się domknięty, w każdym z jego elementów dostrzec można za każdym razem coś nowego i nietuzinkowego. To produkcja starająca się stworzyć nowy polski krajobraz, który nie jest kinem moralnego niepokoju lub zagryzaniem ogórkami wódki w peerelowskich mieszkaniach. Pokazuje coś aktualnego, wtłacza świeżość w widnokrąg zastanych HBO
Zagadkowa, dynamiczna miejska odyseja, pełna zaskakujących zwrotów akcji i splotów wydarzeń, skłaniająca do zastanowienia, co znaczą w dzisiejszych czasach podstawowe wartości: miłość, przyjaźń czy wierność. A może raczej… ile kosztują? Zawsze chodzi wyłącznie o pieniądze. O nic innego. Ktoś może powiedzieć ci, że to niska pobudka. To nieprawda - oświadcza bohater najnowszej powieści Jakuba Żulczyka. Ten młody człowiek przyjechał z Olsztyna do Warszawy, gdzie prawie skończył ASP. By uniknąć powielania egzystencjalnych schematów swoich rówieśników – przyszłych meneli, ludzi mogących w najlepszym razie otrzeć się o warstwy klasy średniej, niepoprawnych idealistów – dokonał życiowego wyboru według własnych upodobań: Zawsze lubiłem ważyć i liczyć. Waży więc narkotyki i liczy pieniądze jako handlarz kokainy. W dzień śpi, w nocy odbywa samochodowy rajd po mieście, rozprowadzając towar, ale także bezwzględnie i brutalnie ściągając od dłużników pieniądze, przy pomocy odpowiednich ludzi. Jego klientów, zamożnych przedstawicieli elity finansowej i kulturalnej, łączy przekonanie, że: Kokaina i alkohol kochają cię najbardziej na świecie. Bezwarunkowo. Jak matka, jak Jezus Chrystus, zmieniają nocne w miasto w panopticum ludzkich słabości i żądzy. Jakub Żulczyk w poruszający sposób ukazuje współczesną rzeczywistość, zdeformowaną do tego stopnia, że handlarz narkotyków staje się równie niezbędny jak strażak czy lekarz; jest nocnym dostawcą paliwa dla tych, którzy chcą – albo muszą – utrzymać się na powierzchni. Na podstawie książki powstaje serial produkcji HBO Jakub Żulczyk (1983r.) – pisarz, felietonista, scenarzysta. Pochodzi z Mazur, studiował w Olsztynie i Krakowie, mieszka i pracuje w Warszawie. Zadebiutował w 2006 r. w wydawnictwie Lampa i Iskra Boża powieścią młodzieżowo-romantyczną Zrób mi jakąś krzywdę. Autor powieści Radio Armageddon, (2008) i Instytut (2010) oraz dwóch części fantastyczno-przygodowego cyklu o Tytusie Grójeckim Zmorojewo i Świątynia, felietonów i artykułów ( dla „Wprost”, „Dziennika”, „Playboya”, „:Przekroju” i „Tygodnika Powszechnego”), scenariuszy filmowych i telewizyjnych, a także książeczki dla dzieci Zdarzenie nad strumykiem. Stypendysta programu Willa Decjusza, zwycięzca międzynarodowego konkursu na esej Young Euro Connect. Zamieszczenie recenzji nie wymaga logowania. Sklep nie prowadzi weryfikacji, czy autorzy recenzji nabyli lub użytkowali dany produkt.
„Boże w trójcy jedyny ześlij deszcz i zalej to miasto”. Chcą tego przecież napływowi i miejscowi, sfrustrowani pracownicy korporacji i skacowani afterowicze. Chce tego bohater „Ślepnąc od świateł”, najlepszego od dawna serialowego portretu Warszawy. Błoto, mróz, śnieg roztapiający się na asfalcie, szaruga, mgła, smog. Nie da się chyba lepiej rozpocząć opowieści o Warszawie niż w najbrzydszym grudniowym czasie. Robili tak Tyrmand i Hłasko, tak też pisze o Warszawie Jakub Żulczyk w książce „Ślepnąc od świateł”. Za nim powtarza to Krzysztof Skonieczny, reżyser serialu zaprezentowanego nam przez HBO. Już w pierwszej scenie ten zimowy obraz kontrapunktuje głos Kory. Niedawno zmarła wokalistka śpiewa o „Boskim Buenos”, bo Kuba, facet w dobrze skrojonym czarnym garniturze, chce wreszcie uciec z tego miasta. Chce odpocząć, wyjechać na pierwsze w życiu zasłużone wakacje do Argentyny. Zanim to zrobi, musi jeszcze sprzedać trochę towaru. Kuba - diler kokainy - trzyma w swoim pustym mieszkaniu sterylnie czystą rozdzielnię narkotyków. Wagi, skale, pipety, lampki, kamery, wszystko po to żeby lepiej porcjować „najlepszy towar w mieście”. Potem rozwozi to wszystko do potrzebujących. Z oprychami, których chcąc nie chcąc spotyka bez przerwy, łączy go tylko interes i czarne BMW, poza tym dzieli ich przepaść. Oni bawią się w klubach swoich mocodawców, on słucha muzyki klasycznej (najlepiej Chopina) w wykonaniu Marcina Maseckiego. Oni zalewają się alkoholem, on patrzy na to z niesmakiem. Oni zasypują sobie nosy, on - jak to diler - odmawia. Jakub Żulczyk pisząc „Ślepnąc od świateł” nie wynalazł koła. Opisał po prostu miasto z perspektywy biegającego po nim bohatera, ale jako jeden z pierwszych zrobił to wiernie. W samochodzie Kuby albo stojąc za jego plecami, poznajemy cały przekrój warszawskich klientów dilera. Nos w proch wsadzają tu co bogatsi studenci, politycy, bandyci oraz celebryci (tu zresztą spostrzegawczy wyłapią nawiązania do prawdziwych postaci). Nie tylko postaci są zresztą podobne do prawdziwych. W klubach bliźniaczych do tych z serialu na co dzień bawi się przecież stolica. „Okna” to przecież wierna kopia jednego z warszawskich klubów znanego z tego, że jest otwarty non stop od piątku do niedzieli, a „Betlejem” to zajmująca kamienicę przy Jerozolimskich „Jerozolima”. To zresztą wielka siła tego serialu. Nareszcie komuś udało się na ekranie pokazać, kto i jak się na mieście bawi. Kto zachowuje się jak świnia, kto odpina wrotki, kto jest miglancem, a kto zbirem (tych ostatnich jest tu zresztą najwięcej). Wreszcie udało się pokazać Warszawę, a przynajmniej jakiś jej fragment, takim jakim jest. Recenzenci maniakalnie powtarzają, że ten serial to apokaliptyczna wizja miasta. Cóż, jeśli tak uważacie, drodzy krytycy, to znaczy, że ta apokalipsa dzieje się na waszych oczach. Proszę zainwestować kilka złotych i w jedną noc przejść się samemu śladami głównego bohatera. „Ślepnąc od świateł” męczy. Ale trochę tak, jak męczą filmy - Gaspara Noé („Enter The Void” czy ostatni „Cllimax”). Zarówno w nich, jak i tutaj zostajemy wrzuceni w sam środek klubowego hałasu i naświetleni blaskiem laserów i lamp stroboskopowych. To jednak zmęczenie, którego oczekujemy. Innym jest natomiast to, które dopada po kilku godzinach patrzenia na grę Kamila Nożyńskiego – momentami wyrzucane przez niego od czasu do czasu zdawkowe kwestie wypadają drętwo. Doskonali są za to wszyscy wokół niego. Gangsterzy grani przez Jana Frycza i Roberta Więckiewicza oraz służce im zbiry (tu przoduje Władek, w którego rolę wciela się Janusz Chabior). Świetny jest grający celebrytę Cezary Pazura, świetna Marta Malikowska wcielające się w rolę Paziny. Tak dobrze zagranych drugoplanowych ról nie widziałem jeszcze w żadnym polskim serialu. „Ślepnąc od świateł” to taki serial, o którym nareszcie można powiedzieć, że jest dobry, bez dodawania frazy „jak na polskie warunki”. Zadowoleni będą ci, którzy chcieli zobaczyć Warszawę na ekranie, ci, którzy szukali dobrego gangsterskiego kina oraz ci, którzy po obejrzeniu całego sezonu chcą zostać z czymś więcej niż pustą paczką po chipsach. Warszawa na ekranie jest nareszcie tak samo zła i smutna, jak chcący ją utopić bohaterowie.
Niewiele jest polskich seriali, na które czekam z taką niecierpliwością. Ba, mogę chyba śmiało powiedzieć, że jeszcze nie było takiego, na który czekałabym w ogóle. Tym razem jednak szykuje się coś naprawdę niezłego – a widać to już po zwiastunie, reżyserze i znakomitej obsadzie. Ale po kolei: „Ślepnąc od świateł”, bo o nim mowa, powstaje na podstawie bestsellerowej powieści Jakuba Żulczyka. Złoży się na niego osiem odcinków, wyreżyserowanych przez Krzysztofa Skoniecznego i pokazujących kilka dni z życia warszawskiego dilera. W tej roli zobaczymy Kamila Nożyńskiego, którego jedyną przyjaciółką będzie Marta Malikowska, czyli ekranowa Pazina. Jeżeli nic Wam nie mówią te nazwiska, to spokojnie – mnie też wcześniej nie mówiły, ale po emisji pierwszego odcinka powinno zrobić się już o nich głośno. Skonieczny ma bowiem świetnego nosa do aktorów, co pokazał już zresztą w „Hardkor Disko” (swoją drogą, jednym z moich ulubionych polskich filmów ostatnich lat, o którym pisałam Wam pod tym linkiem). Ale na ekranie zobaczymy też dobrze znane nam już gwiazdy, takie jak Robert Więckiewicz, Jan Frycz, Cezary Pazura, Janusz Chabior czy Eryk Lubos. Czyli: nie mogłoby być lepiej. ŚLEPNĄC OD ŚWIATEŁ, CZYLI STUDIUM UPADKU Ale o co w ogóle chodzi? Jeżeli nie czytaliście jeszcze książki, to już trochę zdradzam: Kuba to perfekcjonista, a do tego outsider. Zna, kogo trzeba, świetnie wygląda, ale trzyma innych na dystans. Ludzie wiedzą o nim tyle, że nosi markowe ubrania i jeździ drogim samochodem, ale na tym ich wiedza się kończy. Kuba obraca się przy tym wśród wyjątkowo zamożnej klienteli: zaopatrują się u niego politycy, celebryci, gwiazdy sceny i co bogatsza młodzież. Zaczyna mieć jednak dość, więc kupuje dwa bilety do Argentyny – o dziwo, w jedną stronę. Ale zanim wybierze się w podróż, musi załatwić jeszcze kilka spraw. I tu właśnie sprawa się skomplikuje. „Ślepnąc od świateł” pokazuje Warszawę taką, jakiej my na co dzień jej nie widzimy. Jest brudna, głośna, na pokaz. Kuba obraca się wśród lokalnych gangsterów i choć z pozoru nad wszystkim ma niesamowitą kontrolę, to już po zwiastunie widać, jak spektakularnie mu ten jego świat runie. Będzie krew, ogień, ucieczki i pościgi. Będą emocje i eskalujący z dnia na dzień chaos. A wszystko to przy akompaniamencie doskonałej muzyki, pokazane za pomocą naprawdę genialnych zdjęć. – „Ślepnąc od świateł” to thriller neo-noir podzielony na rozdziały stanowiące integralną całość. To próba pokazania świata, w którym wszelkie zasady zostały odrzucone, wartości przepadły i wszystko dryfuje w pustkę. To historia o tym, że można próbować uciekać, jednak najtrudniej jest uciec od siebie, a każda podjęta próba prowadzi do konfrontacji z naszą przeszłością. To opowieść o złudzeniu istnienia naprawdę i posiadania pełnej kontroli nad swoim życiem – mówi na łamach serwisu HBO GO Krzysztof Skonieczny. To jak, czekacie? Bo ja bardzo. Premiera w HBO oraz HBO GO już jesienią. Zobacz zwiastun: A na dokładkę – seria zdjęć: Zdjęcia: materiały prasowe HBO GO
ślepnąc od świateł chopin